To tytuł wystawy fotografii autorstwa Joanny Borowskiej i Magdaleny Gorzkowskiej, którą można oglądać od 1 sierpnia w budynku dawnej Hali Lejniczej Muzeum Przyrody i Techniki.
Obie panie są jednocześnie archeologami i fotografami dlatego mariaż obu tych pasji jest silnie widoczny w prezentowanych pracach. Te ostatnie wykonane zostały przed kilku laty przy okazji prowadzenia wykopalisk w okolicach egipskiego miasta Dendera. Zdjęcia jakie można oglądać nie są jednak kolejnym hołdem składanym starożytnemu państwu, jego kulturze , czy pozostałościom materialnym. Autorki pochylają się nad życiem dzisiejszych mieszkańców Egiptu. Z kamieni, ziaren piasku i wszechwładnego światła tkają materię codzienności. Przy czym fotografie Borowskiej i Gorzkowskiej pozostają silnie sensualne, emanują zapachem ziemi, rzecznego mułu, ludzkiego i zwierzęcego potu. Wzrok widza dotyka wyrazistych faktur: pomarszczonych twarzy, dumnych spojrzeń (jak na zdjęciu dziewczynki dzierżącej „zachodnią” lalkę), reliefów na kolumnach świątyni, ale i drewnianych płotkach czy odrzwiach nędznych chat.
Przy tym wszystkim nie jest to reportaż z życia ludzi ale poetycka opowieść o zmaganiach pomiędzy światłem a ciemnością, widocznych choćby w momencie kiedy wpadający do wnętrza świątyni promień przekłuwa mrok (Gorzkowska) czy wędrująca wzdłuż posadzki słoneczna poświata wzbija mgłę kurzu (Borowska). Przesuwająca się wzdłuż rzędu kolumnady pręga światła wywołuje barwy o jakie trudno by nam było posądzić kamień. To balansowanie na krawędzi jasności i mroku obecne jest też w czysto ludzkim wymiarze. Bo spoza zakrytej chustką starej twarzy uśmiecha się przeczuta śmierć, w radosnym tańcu derwiszy jest opętanie, bo za wielością suszących się na słońcu chlebowych placków, za pochylonym łbem przywiązanego osła kryją się odwieczne ludzkie lęki i cierpienia. Na każdym kroku czuje się obecność melancholii, tego demona upalnego południa, bezruchu i rezygnacji. Jednak świat na fotografiach jest światem oswojonym, którego elementy przyjmowane są z pełną akceptacją. Światem być może dlatego właśnie tak różnym od naszego naznaczonego przymusem nieustannego zdobywania. Stara kobieta wysiadująca na progu swojego domostwa zdaje się być uosobieniem stoicyzmu, chociaż zapewne nie czytała nigdy Marka Aureliusza.
Dostrzegalna empatia z jaką Autorki przedstawiają rzeczywistość łączy się z ich wrażliwością na szczegół. Oko artysty jest szczególnie czułe na detal, odczytując świat jako kolekcję fragmentów oddaje jego złożoną istotę. Fragmenty ludzkiego uniwersum, o czym była już mowa, ale również zaklęte w szczegół ocalałe resztki dawnego świata. W niektórych fotografiach do głosu dochodzi jednak archeologiczna pasja Twórczyń. Miłość do ludzi sąsiaduje tu z miłością do kamieni – cechą charakterystyczną herbertowskiego „barbarzyńcy w Ogrodzie”. Joanna Borowska i Magdalena Gorzkowska z pokorą i czułością, ale nigdy z sentymentalizmem czy patosem oddają świat „gorącego oddechu pustyni”.
Dopełnieniem prezentowanych prac są drobne wyroby współczesnego rzemiosła egipskiego, beduińskiego oraz nubijskiego. Na kobiecych ozdobach, amuletach o zwierzęcych formach, na misternych flaszeczkach z wonnymi olejkami spoczywa ludzki dotyk, który przez wieki nadaje im kształt. Dzięki tym drobnym przedmiotom umieszczonym w szklanych gablotach toczące się na fotografiach życie „za czwartą kataraktą” nabiera trzeciego wymiaru.
Wystawę będzie można oglądać do 10 września 2006 roku.
Autor: Paweł Kołodziejski